Dlaczego jest Pan tak bardzo niechętny konsultacjom on-line? Przecież nie każdemu przedsiębiorcy łatwo jest dojechać do Warszawy.

To pytanie na które odpowiedź "praktyczną" znam od bardzo dawna, ale dopiero teraz zdecydowałem się je umieścić w dziale NZP. Brakowało mi bowiem wsparcia teoretycznego. Czułem, nie wiedziałem...
Nie wiedziałem jak wyjaśnić klientowi, przyzwyczajonemu do powszechnej w dzisiejszym społeczeństwie pracy (żeby tylko - także odpoczynku, zakupów, czy wręcz kontaktów międzyludzkich) zdalnej, że jedynie w trakcie rozmowy osobistej mogą zostać wyłapane drobniutkie szczególiki, co do których istnienia ani znaczenia, rozpoczynając rozmowę, nie mamy pojęcia. Odpowiednio: ani ja (więc o nie nie spytam) ani przedsiębiorca (więc o nich nie opowie). Jak (inaczej niż czarami) wytłumaczyć, że w trakcie rozmowy te szczegóły mają większą szansę "wyjść same" ?
Ale jeśli udało by się to udowodnić, to już każdy wie, że taki jeden czy drugi "szczególik" potrafi wywrócić całą koncepcję do góry nogami, a więc spowodować, że doradztwo on-line ma znacznie większe szanse nie spełnić swoich założeń. 

Dzisiaj takie wsparcie teoretyczne dostałem i okazało się, że mam rację. Z pomocą przyszło mi opracowanie, powstałe w czasie pandemii COVID zmuszającej nas do pracy zdalnej. Cały problem został opisany jednym cytatem : "Ludzie komunikują się, nawet gdy są cicho. Podczas osobistej rozmowy - nawet wielu osób - mózg częściowo koncentruje się na wypowiadanych słowach, ale także czerpie dodatkowe znaczenie z dziesiątek niewerbalnych wskazówek /.../. Te wskazówki pomagają namalować całościowy obraz tego, co jest przekazywane i czego oczekuje się w odpowiedzi od słuchacza."

Polecam całość opracowania, wraz z tekstem źródłowym z National Geographics  : LINK

Na koniec jeden z wielu przykład jak to działa w praktyce : Przedsiębiorca z Mazur długo prosił o konsultacje on-line, gdyż nie bywał w W-wie a dojazd miał utrudniony. Chodziło o spore pieniądze, więc zdecydował się specjalnie przyjechać do mojego biura. Chciał się dowiedzieć jaki rodzaj d.g. ma założyć. W trakcie rozmowy (zawsze na wstępie, żeby się lepiej poznać pogadamy trochę o sprawach prywatnych) doszliśmy dość szybko do wniosku, że nie założy żadnej d.g. w żadnej formie. Powstaną, owszem, na początek nawet trzy. Ale bez jego udziału właścicielskiego - aby nie wchodzić szczegóły nazwijmy to pewną formą franczyzy - bo tak uzyskamy największą sprawność biznesu. Działając on-line tematami, które nas do tego rozwiązania doprowadziły, nawet byśmy sę nie zajęli.